poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Letters ♣ Suga

Annyeong ^^
Dziś mam dla was opowiadanie, które oryginalnie jest podzielone na trzy części i dodatek, ale - nie bądźmy małostkowi. Macie wszystko w jednym poście, co może być męczące... nie ważne. Miłej lektury.




Pierwszy list



Yoongi-Sunbaenim!
Wiem, że i tak tego nie przeczytasz. Nic nie szkodzi. Dobrze, przejdźmy do rzeczy.
Moje małe serduszko pękło, gdy usłyszałam, że nie rozmawiałeś ze swoimi rodzicami od jakiś czterech lat. Ja z moimi nigdy się nawet nie widziałam. Może to dlatego, że mieszkam od urodzenia w domu dziecka?...
Gdy nie masz rodziny, nie ważne kim jesteś i co masz. Czujesz się wtedy jakbyś był najbardziej samotną osobą na całym świecie. 
Zawsze, gdy słyszę twoje partie w "Whalien 52", "Nevermind" i innych piosenkach, nie umiem pohamować łez. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - one opisują moje życie.
Nie mam rodziny. Pak-omma z domu dziecka zawsze mi powtarzała, niczym prawdziwa matka, że mnie kocha... Ale to nie to samo. Chciałabym poznać matkę i ojca, nawet jeśli miałabym tego żałować.
Nie mam przyjaciół. Zamiast nich, jest cała grupa osób, które codziennie mnie ranią. Nawet nie wiesz, ile razy marzyłam, aby zasnąć i już nigdy się nie obudzić... Albo śmiertelnie zachorować; białaczka to moja ulubiona opcja. Wiesz, ile razy chciałam napisać list pożegnalny do całego Bangtan?... Ja już straciłam rachubę.
Zaczęłam wszystko z dupy strony. Może jeszcze raz. Nazywam się Jiyoon. Heo Jiyoon. Mam 18 lat, to mój ostatni rok w "Domu miłości". Mieszkam w Daegu, tak jak ty predebiut. Chodzę do liceum, osiągam celujące wyniki... W ogóle po mnie nie widać, że mam problemy. Świat nigdy się nie dowie, jak bardzo cierpię. Mój ból jest jak olej, nigdy nie zmiesza się z wodą... Brzmi znajomo, prawda?...
Jestem z wami od dosyć dawna. Wasza muzyka jest dla mnie bardzo ważna. Dzięki niej się uśmiecham, bądź płaczę. Chyba raczej częściej to drugie... To przykre, że płacze się przez osoby, kocha się najbardziej na świecie, że najbardziej krzywdzą nas Ci, którzy obiecali chronić nas przed całym światem.
Tak było ze mną. Nie zawsze byłam sama. Miałam bardzo bliską mi osobę, którą mogę do teraz spokojnie (okay, blef. Z dużym bólem) nazwać siostrą. Jung Songjoo. Kochałam ją całym sercem. Dałam oswoić się niczym lisek Małemu Księciu. Tak samo jak on, wiedziałam, że będę cierpieć, gdy ta przyjaźń się zakończy. Moja Księżniczka odleciała na inną planetę.
Była piękna. Po prostu. Zawsze zapierała dech w mojej piersi. Duże orzechowe oczy, pełne usta, smukła sylwetka... Wszyscy ją uwielbiali. A ja wreszcie czułam się kochana i komuś potrzebna.
Ale gdy delikatnie ją dotknęłam, odfrunęła. Czuję się jak idiotka. Pałam jednostronną miłością do mojego Motyla.
Zawsze, gdy pytałam, czy zostanie ze mną na zawsze, odpowiadała, że nigdy mnie nie opuści. Nie dotrzymała obietnicy. Myślałam, że zapomnę. Do teraz żyję naszymi wspólnymi zdjęciami.
Czuję się jak jakaś bohaterka dramatu. Brakuje tylko wybawiciela strapionej życiem mnie... Oby nigdy się nie znalazł. Nie chcę być ratowana. Nie chcę litości.
To chyba najgorsze, co może być. LITOŚĆ. Nie znoszę tego. Gdy wszyscy, ale to w s z y s c y, "pastwią" się nade mną. Nie cierpię, gdy pytają, "Jiyoon, skarbie, wszystko w porządku?". Nie jestem już małą dziewczynką. Odebrano mi ten przywilej, wraz z chwilą śmierci moich rodziców.
Do teraz nie umiem pozbierać myśli, piszę co mi ślina na język przyniesie.
Yoongi sunbaenim, przepraszam. Nie wiem, ile twoja zbłąkana A.R.M.Y da radę. Mam nadzieję, że nie dożyję wiosny. Nienawidzę jej. Niesie śmierć... Wiele osób uważna, że to powrót natury do życia, ale wystarczy spojrzeć na świat trochę inaczej, a od razu spostrzeżesz niektóre rzeczy.
Dbaj o siebie,
Jiyoon
Zapisałam ostatnie słowa na kartce, po czym opakowałam ją w kopertę. Czuję rozdarcie. Chcę i nie chcę aby to przeczytał. Boję się, że mógłby chcieć zainterweniować. A ja nie życzę sobie rozgłosu, ani pomocy. Zawsze, gdy ktoś zabierał się, aby mnie wesprzeć, kończyło się na kolejnych łzach i niezliczonych cięciach.
- Jiyoon-ah! Obiad! - krzyknęła jedna z opiekunek. Niechętnie wyszłam z mojego pokoju, po czym udałam się do kuchni. Chwyciłam małą miseczkę z ryżem i wzięłam trochę warzyw. Nie byłam głodna. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie jestem. Nie lubię jeść, nie lubię chyba niczego co ludzkie. Zresztą, ludzi też.
- Aish... Jiyoonie, dlaczego tak mało jesz? - zapytała jedna z Unnies, dziewczyn, które mają zaraz opuścić ośrodek.
- Po prostu nie jestem głodna, Unnie. - odpowiedziałam, po czym opuściłam pomieszczenie, aby ponownie udać się do swojej nory. Włączyłam jakąś muzykę, aby zagłuszyć tę paskudną ciszę, która rzadko mnie opuszcza. Wypadło na 2ne1, "Come back home". 
Gdy zakończyłam posiłek, ubrałam się i wyszłam, muszę przecież wysłać mój jakże żałosny list. Wsadziłam słuchawki do uszu, po czym włączyłam muzykę. Całkowicie oddałam się jej kojącym nutom, delikatnych dźwiękach i jego głosie.
Po pewnym czasie doszłam na tę głupią pocztę. Wysłałam list na adres dormu, zapłaciłam.
Rozkoszując się moją samotnością, postanowiłam się jeszcze przejść.
Jesteś moim słońcem, jednym i jedynym na świecie.
Wyciągnęłam moje pędy w twoim kierunku, ale w rezultacie usychałam z pragnienia.
Za późno, za późno, 
Teraz już nie umiem żyć bez ciebie.

Cicho nuciłam "Run". Wiele umiałam poświęcić dla osób które kochałam. Ale co z tego, skoro zamiast szczęścia, były tylko łzy? Mam wrażenie, że moje wspomniane wcześniej szczęście jest jak piąta pora roku - nie mogę go zobaczyć i doświadczyć, nie ważne jak bardzo chcę. Wielokrotnie zastanawiałam się, dlaczego to wszystko spotkało właśnie mnie. Jest tak wiele pytań bez odpowiedzi...
Około godziny szesnastej udałam się do biblioteki. Nie stać mnie było na książki, a kochałam czytać. To była moja odskocznia. Mogłam przez chwilę stać się główną bohaterką powieści, przeżywać przygody z przyjaciółmi... 
Najczęściej sięgam po literaturę klasyczną. Nie jestem w stanie określić, która książka jest moją ulubioną. Wiem tylko tyle, że czytam "Małego Księcia" za każdym razem, gdy jestem smutna. To taki mój zachód słońca. Kiedyś czytałam go cały dzień.
Antoine De Saint-Exupery jest dla mnie kimś wyjątkowym. Bardzo chciałabym móc z nim porozmawiać, ale to chyba dopiero po śmierci. Pisał takie piękne słowa... Jego powieści są bardzo, bardzo dobrze przemyślane. A ja nie lubię ich czytać bezdusznie.
Będąc na miejscu, zastanawiałam się, co przeczytać. "Księga tysiąca i jednej nocy" wydaje się odpowiednia. Wielokrotnie ją czytałam. Potem jeszcze chwyciłam za "Buszującego w zbożu", po czym je wyporzyczyłam.
- Jiyoon-ah! Jest tyle książek dla młodzieży, dlaczego czytasz te zakurzone starocie? - zagadnęła mnie jedna z wolontariuszek. Wiem, że nazywała się Minji i miała jakieś 25 lat.
- Unnie, nie lubię czytać bezwartościowych bzdetów. Czytałaś kiedykolwiek jedną z nich? - nie odpowiedziała. - Muszę iść, miłego dnia Minji-unnie! - pożegnałam się, a następnie wyszłam. Na dworze panował chłód, mgła spowiła niebo, a słońce powoli ustępowało księżycowi. Czas powoli wracać do domu, Pak-omma będzie się martwić. Udałam się w stronę "Domu Miłości". Po około godzinie dotarłam do ośrodka. Chwyciłam za jabłko, po czym weszłam do mojego pokoju. Gdy zjadłam, założyłam piżamę i zrobiłam porządek wokół siebie. Położyłam się i postanowiłam poczytać. Robiłam to dopóki literki zaczęły uciekać, tym samym powodując, że nic nie widziałam. Chwilkę później znużył mnie sen.


Drugi list

Jiyoon-ah!
Nie wiem, skąd pomysł, aby gdziekolwiek iść. Nie pozwalam ci, droga Jiyoon. Wydajesz się zbyt wartościowa, żeby umierać w tak młodym wieku. To doprawdy dobijające, że osoby takie jak ty chcą umierać. Ja ci zabraniam, słyszysz? 
Moje życie nigdy nie było proste. Informacje które posiadasz są prawdziwe. Moi rodzice nie zamienili ze mną słowa od kilku lat. Wszystkie te słowa, które napisałaś są cholernie szczere. Właśnie dlatego postanowiłem ci odpisać. Wydajesz się wyjątkowa. 
Nie wiem co mógłbym ci napisać. Wydaje mi się, że cokolwiek bym tu zawarł, ty już to wiesz. Czuję się po prostu głupi. Chciałbym móc dodać ci otuchy, móc wesprzeć... Ale nie jestem w stanie. Przepraszam, że jestem idolem. 
Sława wiele mnie nauczyła. Między innymi, że jeszcze nie raz upadnę. I ty także, droga Jiyoon. Ale najważniejsze jest, aby nauczyć się powstawać. Nie liczy się to, że pozornie nie masz dla kogo. Biegnij, nie zatrzymuj się. Z czasem poczujesz, że to ma sens; nawet, jeśli teraz nie widzisz w tym nic.
Ciekawi mnie jaka jesteś. Opisz siebie. Chcę cię poznać. 
Jiyoon. Bardzo podoba mi się twoje imię. Jest podobne do mojego, wiesz? Yoongi - Jiyoon. Naprawdę fajnie brzmi.
Nie powinienem był pisać takich słów. Nie chcę, abyś źle mnie zrozumiała.
Nie mam pojęcia, co jeszcze mógłbym tu zawrzeć. Po prostu trzymaj się, Jiyoon-ah. 
Min Yoongi.
Gdy zapisałem na kartce ostatnie słowa, zacząłem zastanawiać się, czy jej to wysłać. W końcu jestem idolem. Jeśli fanki się dowiedzą, ona może nie mieć życia. A ja nie chcę dla niej źle. To okropne, że po tylu latach znieczulicy moje serce zaczyna wracać do życia. A ona tylko napisała jeden list. Głupie kilka słów. Nie takich głupich, Yoongi. Ta małolata jest naprawdę inteligentna. Jej doświadczenia ją ukształtowały - stała się jedyna w swoim rodzaju. Wiele ludzi teraz to kopie innych. Nawet jeśli rodzą się oryginalni, umierają jako ktoś inny. Nie ma już teraz czegoś takiego jak "Jestem jedyna, nie chcę być jak inni". To przerażające, że takie coś zanikło. A wydaje mi się, że Jiyoon jest taką "one of a kind". 
Gdy postanowiłem, ubrałem się i krzyknąłem tylko, że wychodzę.
- Gdzie, hyung? - zapytał Jimin.
- Wysłać list. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- A nie możesz po prostu napisać wiadomości na kakaotalk albo line? Tak byłoby prościej... - dorzucił maknae.
- Dzieci, wy nawet nie wiecie, jak się je pisze. - do dyskusji dołączył lider. - Jesteśmy aż tak starzy, hyung? - wzruszyłem ramionami i opuściłem dorm.
Błąkałem się po uliczkach Seulu. Czy mogę uważać to miasto za mój dom? Urodziłem i wychowałem się w Daegu. Wiele osób myśli, że pochodzenie jest jak wyrok - dobrze urodzeni są lepsi. Ale to nie do końca jest prawda. Jeśli jesteś synem żebraka, a masz bogate wnętrze, ono zaczyna grać kluczową rolę. Chociaż tu także jest gwiazdka - coraz mniej ludzi interesuje się tym, co mentalnie mamy im do zaoferowania. Teraz najważniejsze jest piękno i zera na koncie. 
Nadałem list na podany przez Jiyoon adres. Zastanawiam się, czy dostanę odpowiedź. Czy w ogóle jest tą, za którą się podaje? Przekonamy się z biegiem czasu.
Jakąś godzinę później postanowiłem wrócić do dormu. Już na wejściu usłyszałem krzyki Hoseoka. Biegał jak opętany po pokojach, a za nim, kto? Taehyung. Co za dzieciarnia. 
- Jestem głodny. - szepnąłem do siebie.
W kuchni stał Seokjin-hyung i Namjoon. Zawzięcie dyskutowali o czymś, co niezbyt mnie interesowało. Niestety moja obecność w pomieszczeniu nie została im obojętna.
- Yoon, wszystko w porządku? - zapytał najstarszy.
- Mhm... Jestem tylko głodny. - odpowiedziałem. 
- Na co masz ochotę? Może zrobię... Naleśniki? - czyli włączył się tryb mama-jin.
- Ja chcę! - znikąd pojawił się Jeongguk. 
- A ja chcę tylko coś zjeść. - mruknąłem cicho. To moi przyjaciele, ale czasem robi się tłoczno.
- Czy jesteś w stanie poczekać te pół godziny na kolację, Suga? - zapytał lider. Kiwnąłem nieznacznie głową. Przeżyję. Udałem się do salonu, jednak szybko tego pożałowałem. Dalej byli w nim Jimin, Hoseok i Taehyung. Grali w jakieś gry na play station. A ja ciągle zastanawiałem się, czy mój list dotrze, ile będzie szedł, jak Jiyoon go zinterpretuje...
- No, hyung, jak się nazywa? - moje rozmyślania przerwał rudowłosy, który dosiadł się do mnie.
- Huh? 
- No jak ona się nazywa? - dodał zniecierpliwiony Hobi.
- Ale o co wam do cholery chodzi?!
- Jak nazywa się ta, która tak zaprząta twoje myśli? - tym razem zapytał V.
- Nie wiem o czym wy mówicie. - zaprzeczyłem. Nie dadzadzą mi żyć. - A poza tym, od kiedy interesuje was to?
- Odkąd dostałeś list. - powiedział Hoseok.
- Dostaję dużo listów, matole. - zaczął mnie powoli irytować, a zły Yoongi to groźny Yoongi. - Jesteście monotonni. Zajmijcie się zabawą w piaskownicy, dzieciaki. - ostatecznie ich spławiłem i udałem się do mojego pokoju. Wziąłem mój ukochany zeszyt, naszła mnie wena twórcza. Zacząłem pisać na kartce pojedyncze słowa, aby potem złączyć je w coś obiecującego. Emocje towarzyszące temu nie były miłe, ale wciąż ludzkie. W końcu smutek, gniew, rozczarowanie - to wszystko jest wśród nas od zawsze. Najgorsze jest to, że nie ważne jak bardzo się staramy - to nas dogoni. Od pewnych rzeczy nie można uciec.


Trzeci list


Yoongi Sunbae!
Odkąd wysłałeś mi odpowiedź, minęły trzy miesiące. Przez cały ten czas pisałam do Ciebie listy, ale zamiast do Ciebie, wysyłałam je do pobliskiego kosza na śmieci. Po prostu wiele się zmieniło.
Teraz nie będę już tchórzyć, wyrzucając ten zwitek słów. Teraz napiszę Ci o wszystkim, bo wierzę, że mnie nie wyśmiejesz. Nieważne, czy to przeczytasz, czy nie.
Ostatnio wyszłam z domu dziecka, już ostatecznie. Skończyłam dziewiętnaście lat, teraz jestem wolna. Zaczęłam pracować i wynajmuję małe mieszkanko z Unnie, która opuściła ośrodek troszkę wcześniej, niż ja. Jednymi słowy, jest troszkę lepiej.
Zrozumiałam też, że nie będę w stanie wybaczyć sobie, jeżeli nie wybaczę wszystkim, którzy mnie skrzywdzili. Teraz, po tym czasie, gdy nadeszła wiosna, czuję się odświeżona. Rozmawiałam z Songjoo, wiesz? Podczas tej konwersacji wydawała się skruszona. Czy naprawdę tak było, nie wiem. Nie mnie będą za to rozliczać. Ja jej przebaczyłam. Nawet, jeśli bardzo mnie zraniła.
Min Yoongi, wydaje mi się, że na tym polega życie. Musisz biec, ale podczas tego nie zapominaj o innych. Bo wiesz, nawet jeżeli samemu dobiegniesz na metę, to zawsze ktoś ci w tym pomógł. Nawet, jeśli nieświadomie. Ja nie chcę przerywać mojego maratonu.
Oczywiście niejednokrotnie wątpiłam w to, czy podołam. Upadałam, ale po jakimś czasie się podnosiłam. Jednakże, nie poddawałam się. Nie chcę się poddawać. Już nigdy więcej, rozumiesz? Dam radę, do samego końca.
Zastanawiałam się też, co zrobić z moimi bliznami. Wielu ludziom wydaje się, że mnie szpecą. Ja sądzę zupełnie inaczej. To moja głupota, moja historia, moje łzy, moja przeszłość. Nie chcę o niej zapominać. To ona ukształtowała tę Heo Jiyoon, od której list czytasz (bądź nie).
Wiesz co, Yoongi sunbae? Wydaje mi się, że jestem teraz szczęśliwsza niż byłam. Oczyszczam się z negatywnych emocji. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo byłam zaskoczona, gdy tydzień przed wyjściem z Domu Miłości jakaś kobieta zapytała o mnie w recepcji i poprosiła o spotkanie. Czy domyślasz się, kto to był? Moja matka. Ta sama, która zostawiła mnie tu, gdy miałam dwa miesiące. Wyjaśniła mi wszystko, a teraz nawet pomaga! Rozpłakałam się, gdy powiedziała, że tata zginął w wypadku, a ona została bez dachu nad głową. Oddala mnie do domu dziecka, bo sama także się w nim wychowała i sądziła, że będę tam bezpieczna. Nie mogła mnie zatrzymać, bo by mnie jej zabrali. Nie mam jej tego za złe. Moja mama ma na imię Gayoon, a tatuś Jihyuk. Dlatego właśnie nazywam się Jiyoon. Dumnie mogę powiedzieć, że nazywam się Heo Jiyoon. Nie jestem już bezpańskim pieskiem.
To wyjątkowo krótki list, Sunbae. Dziękuję, że poświęciłeś dla mnie swój czas, odpisując mi. To było bardzo pocieszające, sprawiło mi niemałą radość. Dziękuję z całego serca, które odzyskałam.
Życzę ci szczęścia, abyś nigdy nie musiał płakać. Życzę ci sukcesu, bo naprawdę to co robisz jest cudowne. Nie mam pojęcia, co jeszcze dodać, mam wrażenie, że moje słowa na nic się nie zdadzą. Sam o tym zadecydujesz, Yoongi.
W końcu szczęśliwa,
Jiyoon.

Zapisując ostatnie słowa na kartce, uśmiechnęłam się szeroko. Było dobrze, ale poczułam też lekki smutek. Moje problemy łączyły w jakiś sposób mnie i Yoongi'ego. Wiem, to głupie. Nie chciałam się zatracać, przywiązywać. On jest idolem, a ja zwykłą dziewczyną.
Nie wahając się dłużej, wyszłam z domu. Ciepły, majowy dzień uderzył we mnie. Delikatny wiatr muskał moje policzki, sprawiając, że pojawiły się na nich rumieńce. Słońce świeci dziś wyjątkowo jasno. Może mnie też uda się zabłysnąć?
Zamiast udać się bezpośrednio na pocztę, spacerowałam ulicami Daegu. Nieco zaniedbane budynki mogłyby odstraszać, jednak silne uczucie przywiązania do tego miejsca sprawiało, że nie chciałam go opuszczać. Tu się urodziłam, tu się wychowałam. To moje miejsce na tym świecie. Wielokrotnie wyklinałam to miasto, ale czas pozwolił mi zrozumieć, jak bardzo moje stwierdzenia były błędne.
Weszłam do pobliskiej kawiarni. Był to niewielki lokal, urządzony w stonowanych brązach i szarościach. Mahoniowe stoliki i krzesła błyszczały niczym tafla wody. Usiadłam przy moim ulubionym, w kącie najbardziej oddalonych od ludzi. Złożyłam zamówienie, a w oczekiwaniu wsłuchiwałam się w cichą, spokojną muzykę, którąś skąd znałam. No tak, "Butterfly". Wyciągnęłam mój pamiętnik, cicho nucąc. Zaczęłam szkicować jakąś niezidentyfikowaną dla mnie postać. nawet nie zauważyłam, gdy kelner w mniej-więcej moim wieku postawił przede mną kawę.
- Proszę, pani kawa. - powiedział miło. Uniosłam wzrok.
- Oh, dziękuję. - uśmiechnęłam się ciepło. - Poproszę jeszcze cztery ciastka ryżowe.
Ukłonił się, po czym zniknął. Powróciłam do poprzedniej czynności. Po kilkudziesięciu następnych pociągnięć ołówkiem ukończyłam moje "dzieło". Zaśmiałam się sama do siebie. Nawet tu jesteś. Min Yoongi, zostaw mój umysł w spokoju. Podpisałam się przy jego szyi, zawsze tak robiłam.

Dumna ze swojej pracy, napiłam się kawy. Nic się nie zmieniła - wciąż tak samo pyszna i doskonała. Dostałam moje ulubione niebieskie ciasta ryżowe, ponownie dziękując chłopakowi.
- Mogę się przysiąść? - zapytał. Pokiwałam nieznacznie głową. - Ładnie rysujesz, Heo Jiyoon... - powiedział, szokując mnie. Spojrzałam na notatnik i na niego.
- Min Yoongi? - podobieństwo pomiędzy moim rysunkiem, a nim było uderzające.
- We własnej osobie. - powiedział, zabierając moje ciasteczko.
- Yah, chcesz umrzeć? - rzuciłam mu złowrogie spojrzenie. - To było moje ciastko. - zaakcentowałam wyraz "moje". Może sobie być nawet Madonną, moje jedzenie to moje życie.
- No właśnie, droga Jiyoon. "Było". - uśmiechnął się. - Dlaczego nic nie pisałaś przez dwadzieścia cztery dni, siedem godzin i osiemnaście minut? - spoważniał, a mnie zachciało się śmiać.
- Liczyłeś? - obróciłam się, aby wyciągnąć kopertę. - Miałam dziś wysyłać. Proszę. - powiedziałam, położyłam pieniądze za posiłek na stół. - Cześć, Yoongi. - zasalutowałam, udając się w stronę drzwi. Odetchnęłam głęboko, będąc już poza lokalem.
- Hej, czekaj. - nowy znajomy dotknął mojego ramienia. - Chyba nie myślałaś, że to tak się skończy? - Odwróciwszy się, uniosłam lewą brew do góry. - Hej, jestem Min Yoongi.
- Heo Jiyoon? - zapytałam, a moje zdziwienie i dezorientacja sięgnęła zenitu.
- Miło mi cię poznać. Masz może ochotę na Bubble Tea, Jiyoon? - zaśmiałam się perliście.
- Jasne. Ty stawiasz. 
Zwłaszcza, gdy zjadłeś moje ciastka ryżowe.

~*~

- Min Yoongi, są jeszcze dwie rzeczy, których mi nie wyjaśniłeś. - powiedziała. Uniosłem brew. - Po pierwsze, jak mnie znalazłeś w tej kawiarni, a po drugie jakim cudem zamieniłeś się w kelnera?
- W sumie nie wiem. - powiedziałem popijając moją Bubble Tea. - Wstąpiłem tam po kawę i ciastka, bo w młodości zawsze tam chodziłem. Zobaczyłem ciebie, zapytałem kelnera, czy coś zamawiałaś, przedstawiłem się i poprosiłem o możliwość podania ci tego.
- Ale... skąd wiedziałeś, że to ja? - zapytała zdziwiona, unosząc lekko lewą brew.
- Wszystko jest tutaj. - powiedziałem, wyciągając telefon, machając jej nim przed nosem.
- Oh, doprawdy? - zaśmiała się perliście. - Wiesz ile jest takich "Heo Jiyoon"?
Uśmiechnąłem się pod nosem. Chciałem się jeszcze napić, ale zawartość kubeczka w magiczny sposób zniknęła. Bez zawahania się sięgnąłem po jej napój.
- Wiesz... - rzekłem tonem filozofa. - Ja znam jedną, która wydaje się być naprawdę wyjątkowa.


Tym oto sposobem, dotrwaliśmy do końca! Może i nie jest to porywający ficzek, ale i tam mam nadzieję, że się podobało ^^