niedziela, 27 listopada 2016

Don't ask why ♣ Namjoon BTS



            Siedzieli w salonie, w domu chłopaka.
            On był pogrążony w myślach, a ona grała mu na gitarze i śpiewała. Cha Song Yeon była jak promienie słońca. Można ich nie lubić, ale były niezbędne do życia. Taka właśnie była dla Kim Nam Joona.
             Ich historia była podobna do wielu innych - chłopak, który nie wyłania nosa spoza książek i dziewczyna, która zaczyna się nim interesować. Nic nowego, jednak dla nich, ta właśnie była jedyna w swoim rodzaju.
            Song Yeon była popularna. Nie najpopularniejsza, ale popularna i lubiana, głównie dzięki swojemu wesołemu uosobieniu. Miała ładną buzię i szczupłą sylwetkę. Czego chcieć więcej? Myślał, że takie dziewczęta występują tylko w książkach albo tandetnych filmach. Nic bardziej mylnego.
            Nam Joon był skryty, cichy i inteligentny. Nauczyciele go cenili, ale nie miał znajomości w szkole. Typowy samotnik, który je na stołówce sam. Nie odzywał się zbyt wiele. Miał wygląd standardowego azjaty, nic go nie wyróżniało. Był zwykły.
            Poznali się przez jej osobowość. Gdy tylko zauważyła, że jest sam, podeszła i zaczęła rozmawiać. Na początku myślał, że to jakiś głupi zakład, ale w rzeczywistości była inna. Nie oceniła jego wyglądu, nie odeszła, nie śmiała się z niego...
            To było urzekające, zupełnie jak ona. Po prostu przywitała się z nim, przedstawiła się i zapytała, czy może z nim usiąść.

             - Cześć, jestem Cha Song Yeon! - zawołała wesoło. - A ty? Mogę się do ciebie przyłączyć?
             - Kim Nam Joon. Nie sądzę - rzucił niechętnie. Znowu ktoś się z niego nabija. - W jakim niby celu? Tam czekają na ciebie twoi przyjaciele.
             - No i co? - zapytała głupkowato. - Chcę przyjaźnić się z tobą.
             Uniósł zdziwiony brwi. Jeszcze nikt nie chciał się z nim przyjaźnić. To nie może być prawda, to żart.
            - Jedz, stygnie - uśmiechnęła się. - Smacznego, mój nowy przyjacielu.

            Owszem, to absurdalne. Ale na tym polegała jej osoba. Nie winił jej o to, gdyby tak twardo nie trzymała się tego, co mówiła, tylko sobie odpuściła, najprawdopodobniej Nam Joon byłby całkowicie osamotniony.
            Teraz, gdy mają już dwadzieścia parę lat, są dorośli, jest jej wdzięczny...
            - Hej, Kim Nam Joon! - wrzasnęła, a on niemalże spadł z kanapy, na której siedzieli. - Cholera, aspołeczny ciołku! Wyjdźmy z tego domu!
            Zaśmiał się. Trzecia cecha panny Cha - szczera do bólu.
            - Gdzie chcesz iść, amebo?
            Jednak nie odpowiedziała, a jedyna jej reakcja na to, to pełen zagadek uśmiech. Oczy ułożyły się w urocze półksiężyce, sygnalizujące jakąś szaleńczą wizję.
            - Zaufaj mi - zaczęła śmiesznie poruszać brwiami, jakby coś sugerowała.
            Czwarta cecha panny Cha - zboczona z drogi chrześcijaństwa.

            - Nie wiem, co ja w ogóle tu z tobą robię - mruknął niezadowolony, marznąć nad jakimś zadupiu. - Zachciało się biwaku w listopadzie...
            - Boże, zamknij się, ryby płoszysz - wsadziła mu biszkopcika w usta, tym samym uniemożliwiając mu dalsze narzekanie. - W samochodzie są koce. Weź sobie jeden i mnie nie wkurzaj.
            Wariatka, zachciało jej się wędkować zimą. Przecież nie złapiemy tu nic poza zapaleniem płuc - pomyślał, przeżuwając ciastko. Wstał z krzesła, po czym udał się do wspomnianego wcześniej pojazdu. Otworzył bagażnik i wyciągnął dwa, ciepłe kocyki. Gdy już dotarł do, pożal się Boże, „łowiska", narzucił na nią różowy koc.
            - Teraz ci cieplej, małpo? - puknął ją w czaszkę. - Jest tam ktoś?
            - Spieprzaj, Nam Joon - warknęła. - Zaraz będziesz wracał z buta.
            Później, gdy niebo zasnute zostało przez granatową poświatę, a chmury z białych puchów zmieniły się w czarne kłębki, a księżyc pełni świecił, leżeli na trawie, obserwując gwiazdy.
            - Zdecydowanie wolę lato i ciepłe dni - powiedział.
            - Bo jesteś głupi i myślisz jak dziewięćdziesiąt procent populacji - po raz kolejny dzisiaj, obraziła go. Nie brał jednak tego do siebie, bowiem wiedział, że (w większości przypadków) nie mówi serio. - Ja na przykład, wolę noc. Jest piękniejsza i kryje więcej niezwykłych historii niż dzień. W nocy można płakać, nikt nie widzi i nie pyta... W nocy można obserwować księżyc. Słońce zawsze jest takie samo, a księżyc właśnie, zmienia kwadry, raz świeci mocniej, raz słabiej... Jest jak człowiek, bez innych nie może być sobą i błyszczeć.
            W takich chwilach przypominał sobie, z kim rozmawia. Song Yeon była niepozorną osóbką, której on sam nie posądzałby o taką inteligencję. Dlatego właśnie ją kochał. Miała własne zdanie i nie bała się go wyrazić. Nie wstydziła się powiedzieć, że nie da rady. Nie kryła przed nim łez.
            - Dlaczego tu jesteśmy? - zapytał, odwracając się twarzą do dziewczyny. - Song Yeon?
            - Nie pytaj. Po prostu jesteśmy - westchnęła. - Ciesz się moją obecnością, zanim chłodna noc porwie mnie w swoje ramiona, zostań ze mną, tak, jak teraz.
            - Ale...
            - Kazałam ci się zamknąć - powtórzyła, a następnie niebezpiecznie się zbliżyła. Zaśmiała się, po czym złożyła na jego pełnych wargach pocałunek. - Po prostu zostań.


Szaleję ostatnio, nie powiem.
Nie pytajcie, po prostu mam wenę, to nie zdarza się często.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz